Wczorajsza jazda trochę dała mi w kość. Dziś nie było już tej świeżości, do tego za mało zjadłem i nie wziąłem nic na trasę więc końcówka raczej na oparach.
Samotny trening, wiatr trochę dokuczał, ale już trzeba się powoli do tego przyzwyczajać, w końcu nadeszła jesień. Na trasie kilka 5-7 min interwałów, reszta w miarę spokojnie. Noga dziś nawet podawała, chociaż formy już nie ma ;/
Bez celu w stronę Domanic, dzisiejsze MŚ w ITT mnie zmotywowały żeby ruszyć tyłek. Szkoda , że rower nie jest w pełni sprawny ;/ bez klamki trochę lipnie się jeździ.
Frekwencja zadowalająca. Czesio z Zygą postanowili jechać dziś dłuższą trasę tj. 200km, więc eskortowaliśmy ich przez pierwsze 30. Potem połączyliśmy się z dosyć liczną grupą Sokołowian. Tempo szło porządne, może jeszcze uda się wspólnie pośmigać w tym sezonie.
Z Kubą i Łukaszem do kolegi. Bez założeń i celu. Hopki na powrocie trochę żwawiej. Niestety na ostatnim finiszu Łukasz zaliczył efektowną glebę, dobrze że miał kask, który swoją drogą połamał się od uderzenia o asfalt.