Z Kubą i Adamem. Początek opierniczałem się na zmianach. Przed Stoczkiem nowy v max i powrót już bardziej żwawo z skokami pod koniec. Ogólnie bardzo fajny trening.
Ostatnie 2 dni dosyć mocne. Dziś z założenia miał być rojazd, ale jakoś lekko mi się jechało i wyszło troszkę inaczej. Cały czas równe tempo. Bez fajerwerków. Trochę nudno, ale trzeba swoje odmurzynić.
Dawno już nie gościłem pod Atlasem. Frekwencja nie za duża.Maciek, Mariusz, 2 Mateusze, Karol, Kuba, Adam, Łukasz-nowy zawodnik i ja. Trasa na Kałuszyn i powrót przed Grębków-Węgrów do Siedlec. Początek pod wiatr dosyć lekko. Poleciałem mocno 1 hopkę przed samym Kałuszynem i trochę się porwało. Potem trochę skoków na powrocie, żeby nie było nudno. Bardzo fajny trening.
Już od dłuższego czasu planowaliśmy ten wyjazd. Głównym celem było dojechanie do rajdu organizowanego przez ks. Chomiuka. Wyjazd z Siedlec o 7, żeby zdążyć przed ich wyjazdem na uroczystości do Warszawy. Te pierwsze 70km były najgorszymi jakie pamiętam w tym sezonie... Kompletnie nie mogłem zmusić się do jazdy. W głowie mętlik, co ja tutaj robię. Jest niedziela, powinienem wylegiwać się w łóżku, a nie szlajać się na rowerze. Do tego mocny wiatr i niska temp w porównaniu do ostatnich upałów i zbyt mało wartościowe śniadanie jak na takie voyage. Po dojechaniu miałem zamiar wrócić do domu pociągiem i nie przechodzić dalej tych katorg, jednak razem z grupą pojechaliśmy tapu tapu na Agrycole, gdzie odbywały się uroczystości. Stamtąd pojechaliśmy na obiad do brata Adama i po jakiejś 1,5h ruszyliśmy w drogę powrotną. Pierwsze 20km z wiatrem szło bardzo dobrze, niestety musieliśmy przebijać się przez miasto. Na Trakcie Brzeskim też spory ruch, jak zawsze i od Mińska miało być już "z wiatrem". Niestety nie dość że wiatr zmienił swój kierunek , to jeszcze brak żywności odbił się na naszym stanie. Końcówka jechaliśmy obaj siłą woli. Kompletny brak paliwa, na dodatek pozamykane sklepy, horror.... W końcu jakoś doturlaliśmy się do Siedlec. W domu prysznic, obiad i bezcenna satysfakcja.
Pogoda od rana nie rozpieszczała. Przed startem zaledwie 15 stopni + mocny wiatr, więc od początku było wiadomo , że będzie ostro. Start w gupie z juniorami z pzkolu i mastersami 50+. Od początku tempo szło bardzo mocne. Pierwsze 30km to ciągłe skoki. Nikt nie chciał puścić ucieczki , aż do 30km, kiedy to odjechało 2 zawodników. Potem również odjechało parę osób, bo nie było zbytnio chętnych do pogoni. Kiedy każda drużyna puściła swojego zawodnika nie było nikogo, kto mógłby ich gonić... Każda próba współpracy zakończona niepowodzeniem... Dopiero ostatnie 10km mocne we 4. Zabrakło nam 30 sec, żeby dojechać do 4 osobowej ucieczki. Finish z grupy, niestety nie do końca udany, omal nie zakończony kraksą. I w ostateczności 2 msc w kat. Mimo wszystko świetne doświadczenie!