Pod Atlasem dzisiaj 6 osób. Jednak na Stoczek ruszyliśmy we 4. Na początku Michał zdeklasował wszystkich. Od Siedlec do Przywór zapierniczał jak zwierzak po prostu. Średnia z tego odcinka to 38km/h! Potem polecieliśmy z Markiem i Adamem na zmiany po 500m, jednak Marek po paru zrezygnował, więc już we 2 z Adamem pojechaliśmy do Stoczka. Tam chwila na bufet i dalej w drogę. Powrót ciężej, bo pod wiatr. Trening przyjemny , szkoda tylko ,że tak mało nas było i że taka zimnica dzisiaj brrr...
Po ubiegłorocznym wypadku na trasie i nie ukończeniu wyścigu, przyszedł czas na rewanż ze strony ATS. Niestety wyścig bardzo , bardzo krótki nawet jak na kryterke. Zaledwie 2 okrążenia po 1,7km dla kat 15-18 lat , ale cóż... Na początku tradycyjnie skopałem start i nie wpiąłem się od razu i musiałem gonić. Potem chwila czarowania , chłopaki z Mińska w końcu byli u siebie to mogli nas trochę pociągnąć , a nie wozić się na kole i tak też się stało. Wyścig był bardzo krótki, więc rura poszła od razu na 1 podjeździe. Udało mi się uciec z Adamem i po czarowaniu na końcówce wjechałem jako 1 na kreskę.
Z leniwcami pojechaliśmy tzw. "Ługi" , miał być typowy rozjazd przed jutrzejszym ściganiem , ale znów nie wyszło i nie obyło się bez paru mocniejszych akcentów. Poćwiczyliśmy trochę jazdę na krótkie zmiany. Podziw dla Michała , który dzielnie dawał radę na fullu z oponami 2.0 jechać 40km/h i wcale nie wyglądał na zmęczonego.
Bardzo fajna impreza, duża pula nagród do wylosowania i gość specjalny w osobie Apoloniusza Tajnera wręczającego puchary. Do tego bardzo dobry wynik jak na ściganie w terenie, za którym nie przepadam. W skrócie to start totalnie zepsułem i musiałem przedzierać się do przodu , co kosztowało mnie sporo energii. Reszta to wspólna jazda z Adamem i atak na końcówce dzięki któremu wygrałem o jakieś 3s.
Na początku trochę pokręciliśmy się z Michałem po mieście, potem pojechaliśmy na przeciw Maćkowi w stronę Wiśniewa przez Rakowiec-Wołyńce-Lipniak i powrót tą samą drogą z elementami ścigania :D:D
Tym razem na 8.05 na spotkanie. Chwilę poczekaliśmy z Adamem na Maćka, który ma najbliżej jednak przyjechał tradycyjnie z lekkim poślizgiem :). Najpierw pętla do Mordów, przejazd po atrapie asfaltu z finiszem na Błogoszcz. Potem przez Przygody do Siedlec już bez żadnych mocniejszych akcentów. Pulsometr już wariuje jak szalony, tylko trochę koszulka potrze o czujnik i od razu kosmiczne wartości...
Święta się skończyły, sporo się przez nie wydarzyło, szczególnie jeśli chodzi o treningi rowerowe. Dzisiaj pod Atlasem : Michał, Maciek, Kuba, Mateusz i ja. Pojechaliśmy ''tour de Siedlce''. Szkoda że stan dróg na tej trasie jest wręcz tragiczny.... Nie obyło się bez paru skoków i blach , a nawet 2 ucieczek. 1 samotna , druga z Michałem. Na koniec pojechaliśmy jeszcze połapać trochę słońca nad zalewem i tak ukoronowaliśmy nasze 450 świątecznych km:)
Trasa to już wielokrotnie przejechany w tym sezonie Stoczek. Skład liczny. Parę skoków, sprintów, polewania wodą , wiatru w twarz, dziur, czyli nie licząc tej wody to nic nowego. Wszyscy dziś pokazali się z jak najlepszej strony. Nawet Michał, który na w czwartek i piątek dawał du** dziś jakby odżył. Szkoda tylko, że nie było więcej ludzi z wiadrami na trasie. Chyba tradycja lanego poniedziałku powoli odchodzi do lamusa...
Dziś skład trochę mniej liczny. Maciek, Piotrek , Michał i ja. Tempo w porównaniu z ostatnimi dniami raczej wolne. Parę skoków, głównie Michała. 1 ostry sprint. Potem pojechaliśmy do McDonalda uzupełnić kalorie. Jutro zasłużony dzień przerwy.