Już od wczoraj planowałem ten wyjazd, i jak to zwykle bywa z moim planowaniem nic nie poszło po mojej myśli... Parę dni temu wymieniłem łańcuch na nówkę sztuke campangolo veloce, który swoją drogo kosztował kupe kasy. Niestety kaseta jest juz trochę zużyta i przeskakiwał na koronkach jak chciał. Więc rano szybko do Adama dopić wiatru w opony i pożyczyć skuwacz. Potem do domu i zaczęło się usiłowanie rozpięcia spinki, niestety męczyłem się z nią koło 15-20 min i się poddałem... Zmieniłem tylko buty, przełożyłem bidon i pojechałem na mtb. Miałem nadzieję, że będzie Maciek i jakoś się podzielimy, ale przyszło mi jechać z jednym nieokiełznanym, a drugim pół-zawodowym szosowcem, więc nie dość, że spowalniałem ich, to i tak trening nie wyszedł tak, jakbym sobie tego życzył... Nawet nie wiem jakie AVghr miałem, bo nie wziąłem pulsometru z tego pośpiechu, chociaż z 2 strony może to i dobrze...
O 8 na pocztę, odebrać spodnie zimowe z windstoperem. Trochę późno ale takie życie. Słońce świeciło już od samego rana. Więc o 9 pod atlas. Trasa na Mokobody. Trochę zmarzłem w palce u stóp, ale ogólnie było fajnie.
Dziś znów spotkanie pod atlasem. Znów zjawił się tylko Adam. Pogoda podobna do wczorajszej, nie licząc silnego wiatru, jednak wgl nam on nie przeszkadzał, można nawet powiedzieć, że sprawiał nam frajdę. Jadąc pod wiatr czuliśmy się jak na podjeździe w górach. Drogi miejscami słabiej odśnieżone, ale tragedii nie ma. Wystarczy parę dni dodatniej temperatury, i śnieg powinien szybko stopnieć.
Rano basen, po wyjściu pozytywnie zaskoczyła mnie pogoda. Na termometrze w centrum 2 stopnie O.o Takich upałów nie było u nas od ponad 2 tygodni. Nie mogłem sobie odpuścić dzisiaj treningu na dworze. Parę minut przed 13 spotkaliśmy się z borasad czyli Adamem pod pomnikiem. Rzuciłem propozycję, żeby pojechać w stronę Węgrowa i bez dłuższego namysłu pojechaliśmy. Od początku mocne tempo. Tętno momentami po 165-170, nie jakieś tam tapu tapu, tylko ostry trening w końcu. Po 1h jazdy postanowiliśmy zawrócić i tą samą trasą udać się do domu, oczywiście jak to zwykle bywa powrót pod wiatr, ale to nie jakiś wielki problem odkąd trenujemy z pulsometrami. Na trasie jedna przyjemna sytuacja, ktoś wyciągnął rękę z jadącego auta i pokazał nam "good job". Super trening dawno tak dobrze mi się nie jechało ;]
Trening przed lekcjami. Nic specjalnego. Wiatr hulał aż miło, momentami nawet wychodziło słońce. Niestety pogoda na ferie się zepsuła i nie będzie długich treningów w terenie, a szkoda...
Dziś w końcu pod atlas. Pogoda znośna. Gdyby nie ten masakryczny wiatr, to byłoby super, momentami nawet słońce wychodziło. Na początku jak już opisał Adam pogoń za Markiem i Pawłem, którzy ruszyli trochę wcześniej. W końcu poczułem co to jazda w grupie bo na trenażerze osiągnąć puls 170-180 i utrzymać go przez te 5-8 min to nie lada wyzwanie. Pozytywnie zaskoczył mnie nowy kolega, Karol nie musieliśmy jakoś specjalnie na niego czekać, ani zmniejszać tempa ze względu na jego obecność. Miał co prawda 2 małe kryzysy, ale to początek sezonu, a my już przygotowujemy się od 2 miesięcy... Trasa: Siedlce-Przygody-Krześlin-Hołubla-Paprotnia-Sokołów-Siedlce
O 12 ustawka pod Atlasem. Tradycyjnie o tej porze roku tylko ja i Adam na rowerach, ale co się dziwić w taką pogodę jeździć to trzeba mieć nie po kolei w głowie. Temp -1,5 czyli nie jakoś tragicznie, za to wiatr można powiedzieć "halny". Chciałem pojechać trening ok 2h w tlenie, niestety nie wyszło. Chociaż z drugiej strony dobrze że się wyrwałem z domu bo jak już wcześniej wspominałem mdli mnie od trenażera.
Dzisiaj zaczynam lekcje dopiero o 13 więc rano mam czas na porządny trening. Adam rzucił wczoraj propozycję żeby pojechać do Gołowierzchów więc się zgodziłem i tak planowałem gdzieś pojechać. Obudziłem się rano, ciemno, zimno , tak nie chciało mi się wstawać z ciepłego łóżka ale cóż trenować trzeba !!! Przed 8 zrobiło się jaśniej szybko się ubrałem zjadłem śniadanie, przygotowałem "dopalacza" i jazda. Na początku super, z wiatrem średnia myślę w okolicach 31 na góralach. Na powrocie trochę gorzej , bardziej dokuczał nam wiatr ale ogólnie "na lighcie" . Jest power na nowy sezon. Jeszcze rok temu pomyśleć o takiej średniej na takim dystansie to był kosmos. Tym bardziej że średni puls 150 ;] Oby ta pogoda utrzymała się przez jakiś tydzień to można będzie już o odkurzeniu szosówki pomyśleć.
Dzisiaj nie planowałem treningu, lekcje skończyłem koło 15 jeszcze musiałem skoczyć do rowerowego po nową linkę ;d, jednak kiedy zobaczyłem że dziś 7stopni nie mogłem sobie odmówić jazdy. Więc z Adamem nasz standard czyli Siedlce-Domanice-Siedlce. Mocne tempo szło od początku.Po treningu nie czuliśmy specjalnego zmęczenia, ale czym się dziwić skoro nie mamy prawa być zmęczeni w styczniu...
10 pod atlas, tak jak się spodziewałem frekwencja nie za duża. Adam, Ania z Leniwców, Max i ja. Miało być długo i lekko było długo i bardzo lekko. Trasa Siedlce-Żelków-Kotuń-Wyszków-Mokobody-Siedlce. Nie obyło się bez przygód, już za Mokobodami zerwała mi się linka przedniej przerzutki, tym razem na dobre, na szczęście Adam jak zawsze coś wykombinował i z patykiem w przerzutce dotarłem do domu.Trochę mokro i zimno ale ogólnie wyjazd bardzo udany. Mam cichą nadzieję że taka pogoda utrzyma się już do końca zimy :D no mogłoby być minimalnie cieplej i bardziej sucho ale to już detale.